Sosenka Sosenka
347
BLOG

Gniechowice i okolice

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 15

Idzie ku srogiej zimie, więc trzepię archiwum, robiąc miejsce dla nowych wycieczek. A to, com właśnie znalazła, to zapis zeszłorocznej wyprawy w ruiny i krzaki, wzdłuż Bystrzycy.

Ruiny i krzaki, wyjaśniam, leżą 10 km od Wrocławia i otaczają wieś Gniechowice. Relację z ich zwiedzania dedykuję Dawniej Też Staremu, jako praktykowi w takich przedsięwzięciach.

Straszące drzewo

 

PoPGRowy pałac w Gniechowicach chylił się ku upadkowi. Jak oceniliśmy, szkoda kartusza herbowego nad wejściem i całkiem sprawnej kotłowni w podziemiach. Biedna Iza stresowała się, podczas gdy jej mąż myszkował po budynku “Grozi zawaleniem”. Miejscowy chłopczyna ze zdziwieniem obserwował trójkę "starych ludzi", skaczących z aparatem foto wokół rudery, a następnie kierujących się w stronę nadrzecznych krzaków. Gdy ruszaliśmy wzdłuż rzeki, odprowadził nas kawałek, póki nie zachciało nam się stąpać po lodzie. Wędrówka była zresztą możliwa, póki lód znacząco nie zatrzeszczał. Wtedy weszliśmy na stały ląd, a tam czekała nas niespodzianka. Pień olchy, z wyciętymi oczodołami i gębą, zrobiony na haloweenową dynię. Widok był paradny, więc Adam włożył do tej gęby czerwoną czapkę i zrobił zdjęcie potwora z wyrzuconym językiem. Było to niedaleko od wioski, gdzie zlokalizowaliśmy kolejny pałac.

Dziura w płocie drogą do sukcesu

Z pałacu w Kamionnej została podmurówka i część ściany północnej, ale teren był już zajęty przez nowego właściciela. Pewni siebie, ruszyliśmy do ogrodzenia, by je sforsować. Wtedy z domu obok wyszedł rosły jegomość i, jako lokalny stróż prawa, wyzwał Adama na pojedynek (słowny): “To teren prywatny. Rozmawiał pan z właścicielem?” - “Rozmawiałem” - odpowiedział bezczelnie Adam. Jegomościa zatkało i zostało to użyte przeciwko niemu, gdyż 10 minut później nie tylko opowiedział nam historię posiadłości, ale nawet wskazał, gdzie jest dziura w płocie, przez którą można dostać się do ruin.

Strusie w śniegu

Zmarudziliśmy tam sporo czasu, a zimowy zmierzch nam tego nie darował. Kościół w Czerńczycach oglądaliśmy już w szarówce. No, i w pewnym momencie wyszliśmy na tak zwane szczere pole. Zmęczenie, bezkres białej przestrzeni i noc zrobiły swoje, szliśmy tak i szliśmy, niby coraz bliżej wioski, a drogi jakoś wcale nie ubywało.. Czuliśmy się trochę jak zesłańcy. I wtedy, w tej gwiezdnej ciszy Adam powiedział: “Widzę przed sobą strusie”. Iza spojrzała na niego z niepokojem, ja też: zmęczony człowiek, oczy utkwione w dal, śnieg. To robiło wrażenie. Ale i przed moimi oczami zamajaczyły ogrodzenia i, na proroka, strusie!* W śniegu i mrozie łaziły sobie strusie. Korzystając z tego, że nie widać było elektrycznego pastucha, przesadziliśmy drewniany płot i wydostaliśmy się na drogę. W wiosce tej, jak się okazało, oprócz strusi był też Jan Nepomucen i pałac, którego nie zaznaczono na mapie.

Jazda na jednym biegu

Dziwy, dziwy. W ciemnościach odnaleźliśmy też Gniechowice i samochód. Radości nie zepsuło nawet to, ze zepsuły się biegi i każdy postój na światłach oznaczał postój na zawsze. Drogę do Wrocławia odbyliśmy na jednym i tym samym biegu, rozpaczliwie broniąc się przed postojami. Dopiero pod blokiem samochód powiedział dość. Wtedy już wiedzieliśmy, że jeśli będzie następna wycieczka, to na gapę i pociągiem. I tak też się stało.

 

 

------

* Pewnym znakiem nowoczesności na Dolnym Śląsku jest przechodzenie z hodowli krów na hodowlę strusi i lam. O tym wspominam w moim tekście pt. "Tylko Baby Jagi nie było".

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura