Sosenka Sosenka
119
BLOG

Wzgórza Niemczańskie

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 15
"Na pociąg tylko raz wybraliśmy się punktualnie: w podróży poślubnej. Ale za to źle się przesiedliśmy i musieliśmy wracać". Takie złote myśli wyjawiła mi Iza, kiedy w niedzielę rano czekaliśmy we trójkę na PKS do Przerzeczyna Zdroju.
 
 Odważny plan zakładał dodreptanie z Przerzeczyna do Łagiewnik. No, ale mieliśmy przecież trzy aparaty z naładowanymi akumulatorkami, a po drodze był kościół. Im bardziej uzdrowiskowa miejscowość, tym więcej epitafiów wdzięcznych wczasowiczów. Kościół w Przerzeczynie jest nimi po prostu otoczony.- Co to za firanki mają te kobiety na ustach? Musiały być fajne czasy, gdy kobiety nie mogły tak pyskować, jak to robią teraz - kpił Adam, robiąc zdjęcie renesansowego nagrobka.- A to? Mumia? - dodał, wskazując na płaskorzeźbę niemowlęcia, owiniętego ówcześnie stosowanymi pieluszkami. Wędrówka po cmentarzu przyniosła jeszcze kilka ciekawych obserwacji, jak to figura Chrystusa z uciętą głową, pełniąca funkcję wazonu (wystawały z niej kwiatki), nagrobek z wyszczególnionymi tytułami naukowymi i zawodowymi "lokatora" ("Śp. inżynier metalowiec"(...). Nie wspominając o nazwiskach, źle wkomponowanych w formę epitafium i dających prześmieszny efekt, ale że nomina sunt odiosa, nie będę przytaczać. Z cmentarza udaliśmy się do parku zdrojowego, celem przetestowania wody. W wodę z Przerzeczyna zaopatruje się większość wrocławskich firm i biur. "Wydajność przy depresji 120 m. sześciennych.." - głosił napis na tabliczce.- Kuracjusz z depresją wypija 120 metrów. Ojej, to co dopiero zdrowy? - wykręciliśmy kota ogonem.
 
  
Wieża widokowa bez schodów
 
 
A w lasach wiosna. Zielone pąki na drzewach, bazie przy drodze, dzyndzle na leszczynie. I wielkie słońce nad nami. Rozkoszna to była wędrówka i zmarudziliśmy tyle czasu na fotografie, że padła jedna para baterii, a słońce zaczęło chować się za horyzont i trzeba było skrócić trasę. Ale..
 
 
 
 
- Idziemy przez Ostrą Górę.
- Łeee..
- Tam jest wieża widokowa.
- Hura!
- Ale bez schodów.
 
 Gmina tutejsza postanowiła zdemontować niebezpieczny obiekt, a dokonała tego bardzo sprytnie, usuwając stopnie i niektóre poręcze.. Adam wszedł mimo tego, małpią metodą, i powrócił na ziemię o własnych siłach. Zdenerwowaną żonę pocieszał, że przecież mógł np. wpaść do jakiegoś bunkra i zostać znaleziony po miesiącu, jak to podobno przytrafiło się pewnemu nauczycielowi.- Człowiek ten - mówił Adam - utknął lochu dwa razy. Raz z niewiedzy, a po dziesięciu latach poszedł tam razem z synem, by przełamać fobię, jaka pozostała mu po poprzedniej wyprawie. Został w tej dziurze na dwa tygodnie. I jak go za drugim razem wyciągał ten sam strażak.. - Nie skończył, ryknęłyśmy śmiechem.
 
 
Wariatów jest więcej
 
 
Do Niemczy schodziliśmy w szarówce. Adam, plując głogiem (najadł się był owoców, bo, jak twierdził, uzupełnia witaminę C), opowiadał mi bardzo ciekawie o właściwościach baterii i akumulatorków. Głodni już mocno, paśliśmy oczy widokiem kur, kaczek i gęsi, spędzających cichy, niedzielny wieczór w miłym gronie rodzinnym. Spotkaliśmy też takiego wariata jak my, który wracał z wycieczki po torach kolejowych (Adam zrobił mu zdjęcie z wiaduktu). Po ciemnych ulicach spacerowali liczni mieszkańcy.- To jest właśnie dolnośląska zima - stwierdziłam z niegasnącym podziwem.- Zamiast jeździć na łyżwach, całe miasto śmiga na rolkach.
 
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura